-Chcesz je?
-Pewnie, że chcę. Cudne puchy.
-Są Twoje.
-Będą pasować do pasków na ścianie. Zieloniutkie jak wiosenna łąka.
-Nie były używane.
-To po co je kupiłaś?
-Myślałam podobnie jak Ty, że będą pasować do kuchni, którą z taką pieczołowitością urządzałam.
-I?
-Nie pasowały. Podobnie jak kuchnia i nie tylko ona. Do życia.
-Tamto małżeństwo nie było dla Ciebie. Dla Was.
-Małżeństwo w ogóle nie jest dla mnie. Wiesz, kiedy dokładnie kupiłam te puszki?
-Nie wiem.
-W dniu, w którym garnki z zawartością po raz pierwszy poleciały przez okno. Grunt, że nikogo wtedy nie zabiły.
-To już przeszłość. Teraz skup się na…
-Na tym, jak przeżyć z dziećmi, nie pozostawić ich sierotami i nie zostać wyeksmitowaną.
-Nie panikuj.
-Tamtej wiosny miałyśmy jechać do Wiednia.
-Jeszcze pojedziemy.
-Kupiłyśmy bilety i zabukowałyśmy noclegi. Dzień wcześniej dostałam ataku. Ty wpadłaś w furię. Krzyczałaś, że zepsułam Ci weekend, naraziłam na koszty i jestem nieodpowiedzialna. Pojechałaś sama. Jak zwykle postawiłaś na swoim. Kilka dni później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Wzięliśmy ślub, na który nie przyszłaś.
-Nie widziałam w tym związku przyszłości.
-Urodziła się K. Od początku coś było nie tak. Obwiniał mnie o jej stan. Oboje stale mnie o coś obwiniacie.
-Przestaniesz?!
-Właśnie K. się obudziła i domaga uwagi.
-Krzyczy tak, bo nie chce, abyś ze mną rozmawiała i dzieliła się czasem z kimś innym.
-Nie znasz jej. Ona nie umie inaczej.
-I nie będzie umieć, skoro ma Ciebie na każdy gwizdek. Pójdę już.
-A puszki?
-Nie chcę ich.
-To je wyrzuć po drodze. Nie mogę na nie patrzeć.
-A mnie to chciałaś je podarować.
-Ty byś z nich zrobiła właściwy użytek i może do czegoś dobrego by to doprowadziło.
-Chyba w to nie wierzysz.
-Zawsze zazdrościłam Ci porządku na głowie i w głowie. Podasz mi chusteczki?
-Pozory.
-Nie można grać przez kilkadziesiąt lat. To by była schizofrenia.
Nice blog
PolubieniePolubienie