-Numer 23, proszę.
Odbieram naleśnik z serem i jagodami przyprószony cukrem pudrem. Tym razem spóźniłam się na pierogi. Lokuję się na kamieniu z widokiem na przełęcz. Udaję, że nie widzę tłumów turystów składających się z mniej lub bardziej szczęśliwych rodzin, nieudolnie ukrywających trudności, które podczas urlopów wypływają z siłą ulewnego deszczu zmieniającego górski potok w rwącą rzekę.
-Pani pewnie lubi jagody.
-Tak.
-Tutaj będzie ładny widok, proszę. I odpocznie Pani.
-Dziękuję. Pan też lubi jagody?
-Lubię, ale mi się przejadły. Zbieram je codziennie i tutaj przywożę.
-To jem owoce pracy Pana rąk.
-Trzeba wiedzieć, gdzie zbierać. Jeszcze trochę zostało. A schronisko płaci od litra, ale trzeba codziennie być z dostawą. Tu, gdzie Pani siedzi, lubię odpoczywać.
-Chyba nie zajęłam Panu miejsca.
-Nie, siadam tu na chwilę, bo za jakąś godzinę trzeba będzie na dół schodzić. A tutaj wieje. Przyjemnie tak usiąść i się ochłodzić.
-Tu zawsze takie tłumy?
-Dzisiaj i tak spokojnie. W weekendy więcej ludzi jest.
-I tak Pan sobie dorabia tymi jagodami?
-Jagodami i czym się da. Pracy się nie boję. Pomagam z doskoku przy koniach. Widziałem, jak Pani się kręci po wsi. Tej małej nikt nie pilnuje?
-Sama siebie pilnuje. Ma kryzys.
-Skąd Pani wie?
-Widzę. Tam przy stoliku siedzą jej rodzice, babcia i niepełnosprawny brat.
-Po czym Pani to poznaje?
-Minęłam się z nimi. Niech Pan spojrzy na tego dzieciaka. Widać, że coś jest na rzeczy, choć z boku nie wygląda, a matka cały czas koło niego skacze. A to nos wyciera, a to w herbatę dmucha, a to naleśnikiem karmi. Babka jej wtóruje. Matka odtrąca ręce chłopa, a on ma potrzebę zrobienia zdjęcia i wrzucenia w Internet, jak to szczęśliwie spędza wczasy z rodziną.
-Pani to chyba w wywiadzie pracuje.
-Z ludźmi. Zaraz się przekonamy. Co tam, dziewczynko, zmęczona górami?
Potakuje.
-Nie wyspałaś się?
Potakuje.
-Brat pewnie w nocy hałasował?
Potakuje.
-Czy to nie do Ciebie babcia macha?
Potakuje.
-Nie idziesz?
Łzy lecą jak grochy.
-Co byś chciała teraz robić?
-Tu posiedzieć (przez łzy).
-Ona Wam nie przeszkadza? Babcia zjawia się przy nas niczym duch gestami sugerując odpowiedź. Babciu, to dziecko jest do tego stopnia wymęczone atmosferą panującą w Waszej rodzinie, że potrzebuje oddechu na osobności.
-Nie, w żadnym wypadku. Do dziewczynki: lubisz, gdy wieje wiatr?
Potakuje.
-A wycieczki lubisz?
-Ze szkoły.
Babcia oddala się na odchodnym dorzucając: tylko nie zaczepiaj obcych.
-Jeździcie w góry ze szkoły?
-Nie, do wesołego miasteczka i do parku linowego. Ale w góry pojedziemy, gdy będziemy w starszych klasach.
-Lepiej tak bez mamy na wyjazdach czy z mamą?
-Bez mamy i taty.
-Skończyłam jeść. Pora powoli schodzić.
-Nie chce Pani zjechać?
-Nie, wolę zejść.
-Do widzenia. Trzymaj się, dziewczynko. Wiele wycieczek przed Tobą.
Miło znowu poczytać te życiowe obserwacje. Przegoniłem w tym roku swoich po Ślęży, więc temat znam z autopsji, czytaj zderzenie „pomysły taty a oczekiwania dzieci” 💥 Nie ma, że boli, jak mawiał Henryk Anatol Rzeżucha, słodycze + motywacja i idziemy dalej. Czasami wycieczki są ciekawe, czasami niewypały, jak to w życiu. Podejmuję ryzyko i pokornie liczę się z tym, że chłopcy mogą mieć przesyt, ale potem pytają gdzie pojedziemy następnym razem, a to już jest bardzo dopingujące. Miłego urlopu/wakacji i kolejnych tematów do przemyśleń i wpisów 😎
PolubieniePolubienie
Pytanie „gdzie pojedziemy następnym razem” to referencje wyjazdów zorganizowanych przez Pana. Ślęża, a szerzej Dolny Śląsk, to dobry pomysł na wycieczki. Do tej pierwszej trzeba mieć kilka gramów kondycji 😉 Pozdrawiam jeszcze lipcowo 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba